Będąc ostatnio na Wielkim Kopieńcu przyglądałem się podejściu na Czerwone Wierchy. Warunki na początku grudnia dalekie były od zimowych, chociaż śniegu nie brakowało, szczególnie na północnych-zacienionych stokach. 04 XII postanawiam sprawdzić to osobiście o 9 wychodząc z Kuźnic w kierunku Kopy K.
Po godzinie melduję się przy schronisku które jest akurat remontowane. Dzięki uprzejmości gospodarza napełniam termos wrzątkiem i ruszam na Przełęcz pod Kopą Kondracką.
Na szlaki śniegu nie wiele.
Po pochmurnym poranku niebo robi się czyste. Ja tym czasem wychodzę z cienia wprost na słoneczno/śnieżną plażę.
Alohha !!!
Widoczność dziś bardzo dobra.
Dostrzec można było kogoś na Kościelcu.
Kasprowy zlewa się z Fajkami.
Podejście na szczyt Giewontu wydaję się być suche.
Chciałbym kiedyś wejść przy takiej pogodzie na Granaty.
Szpiglasowy Wierch w towarzystwie większych sąsiadów.
Kończysta.
Na Kopie o dziwo nie wieje. W dodatku jest pusto. Pogoda dopisała!
Rysy oraz Gerlach.
Z Kopy postanawiam wbić szybko na Giewont. Po raz kolejny reszta Czerwonych Wierchów musi poczekać.
Trzy Korony.
Mały Giewont.
A za nim Babia Góra.
Zejście na Przełęcz Kondracką momentami bardzo śliskie. Natomiast podejście na Giewont niemalże suche. Pod szczytem dostrzegam Łomnicę.
13:30 przyglądam się Sarniej Skale.
Ku Tatrom Zachodnim.
Kopa Kondracka.
Kolejny raz widoki z Giewontu dają radę. Wysoka niczym śnieżna piramida.
Ząb.
W sumie plan zakładał przynajmniej Małołączniaka ale jakoś nie czułem się na siłach i po raz kolejny z Kopy wylądowałem pod Krzyżem. W sumie nie żałuje:)
Na chwilę przed zejściem dostrzegam jeszcze coś na grani Długiego Giewontu.
Tym czymś okazuje się być kozica siedząca sobie w jakże urokliwym miejscu.
Szczyty czerwienieją, a ja w iście expresowym tempie docieram do Kuźnic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz