Kwadrans po 6 rano zaczynam wędrówkę z Kir.
Plan zakłada reset na Czerwonych Wierchach i powrót do Kir przez Giewont.
No to w drogę.
Na razie cały czas w cieniu. I dobrze. Na niebie nie ma żadnej chmurki.
Innych turystów też nie widać. Jedynego człowieka spotkałem koło zamkniętej kasy godzinę temu.
Fajna miejscówka.
Od teraz cały czas w słońcu :)
To lubię.
Starorobociański Wierch.
Kominiarski.
Giewont dryfuje na morzu chmur.
Konkretne stado.
W kierunku Banikova.
W kierunku Tatr Wysokich. Idę szybko na Krzesanice, najwyższą z Czerwonych.
Widoki dziś wymiatają. Robię dłuższy reset.
Przez chwilę myślałem że TPN zamknął dziś szlaki, nie spotkałem na razie nikogo.
Dopiero z Krzesanicy dostrzegam pierwsze sylwetki na Kopie Kondrackiej.
Z racji młodej godziny postanawiam zmienić trochę trasę i udać się na Świnice :)
Ostatnie chwilę pustych szlaków. Od Kopy ruch już normalny.
Trzeba będzie kiedyś się wybrać.
Na Świnice docieram bez większych historii.Widoki rewelacyjne a ludzi na szlaku nawet nie tak dużo.
Szybka kawa i dwie kanapki z widokiem na Dolinę Pięciu Stawów.
Kozi Wierch. W tle Lodowy Szczyt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz