sobota, 16 lipca 2016

Kościelec i Czerwone Wierchy 23,24 VI 2016.

Spontaniczny wypad na dwie noce do Bukowiny. Pierwszego dnia odwiedziłem Kościelec a kolejnego udaliśmy się na Czerwone Wierchy.



Upał jak diabli ale burzy nie będzie. Dodatkowo chmury powoli zaczynają się podnosić.

W ten czwartkowy poranek szlaki były jeszcze nie oblegane. Wszak jesteśmy jeszcze przed szkolnymi wakacjami. Dobry czas na szwendanie się po Tatrach.










Kolejnego dnia pogoda nie miała już litości i grzało jak na patelni.
Kierunek Kobylarzowy Żleb.

Niedawno odkryliśmy fajną miejscówkę w Bukowinie. Śniadania podają trochę późno ale za to jakie!!! Widok z balkonu :)

 Podejście żlebem tego upalnego dnia nie należało do najprzyjemniejszych.












Na Małołączniaku okazuje się że wokół Tatr krąży sobie burza. Zresztą nie wiele później powstaje kolejna nad Orawą i jeszcze jedna nad Liptowskim Mikulaszem.Trzeba zagęścić kroki.









Schodząc z Ciemniaka dopada nas niewinny deszczyk. Jednak chwile później zaczyna się konkretna burza.



Przed burzą schowaliśmy się w lesie, w miejscu które moja żona nazwsała "gawrą niedźwiedzia" szkoda że nie mamy foty z tej miejscówki



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz