Spontaniczny wypad na dwie noce do Bukowiny. Pierwszego dnia odwiedziłem Kościelec a kolejnego udaliśmy się na Czerwone Wierchy.
Upał jak diabli ale burzy nie będzie. Dodatkowo chmury powoli zaczynają się podnosić.
W ten czwartkowy poranek szlaki były jeszcze nie oblegane. Wszak jesteśmy jeszcze przed szkolnymi wakacjami. Dobry czas na szwendanie się po Tatrach.
Kolejnego dnia pogoda nie miała już litości i grzało jak na patelni.
Kierunek Kobylarzowy Żleb.
Niedawno odkryliśmy fajną miejscówkę w Bukowinie. Śniadania podają trochę późno ale za to jakie!!! Widok z balkonu :)
Podejście żlebem tego upalnego dnia nie należało do najprzyjemniejszych.
Na Małołączniaku okazuje się że wokół Tatr krąży sobie burza. Zresztą nie wiele później powstaje kolejna nad Orawą i jeszcze jedna nad Liptowskim Mikulaszem.Trzeba zagęścić kroki.
Schodząc z Ciemniaka dopada nas niewinny deszczyk. Jednak chwile później zaczyna się konkretna burza.
Przed burzą schowaliśmy się w lesie, w miejscu które moja żona nazwsała "gawrą niedźwiedzia" szkoda że nie mamy foty z tej miejscówki
Upał jak diabli ale burzy nie będzie. Dodatkowo chmury powoli zaczynają się podnosić.
W ten czwartkowy poranek szlaki były jeszcze nie oblegane. Wszak jesteśmy jeszcze przed szkolnymi wakacjami. Dobry czas na szwendanie się po Tatrach.
Kolejnego dnia pogoda nie miała już litości i grzało jak na patelni.
Kierunek Kobylarzowy Żleb.
Niedawno odkryliśmy fajną miejscówkę w Bukowinie. Śniadania podają trochę późno ale za to jakie!!! Widok z balkonu :)
Podejście żlebem tego upalnego dnia nie należało do najprzyjemniejszych.
Na Małołączniaku okazuje się że wokół Tatr krąży sobie burza. Zresztą nie wiele później powstaje kolejna nad Orawą i jeszcze jedna nad Liptowskim Mikulaszem.Trzeba zagęścić kroki.
Schodząc z Ciemniaka dopada nas niewinny deszczyk. Jednak chwile później zaczyna się konkretna burza.
Przed burzą schowaliśmy się w lesie, w miejscu które moja żona nazwsała "gawrą niedźwiedzia" szkoda że nie mamy foty z tej miejscówki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz